Kościół św. Wojciecha – 3 spojrzenia

Ale mnie wypchnęli, mówię Ci Kochana. Miałam taki dobry punkt, tam od Mariackiego pod Empikiem. Wycieczki szkolne, masa dzieciaków, zagraniczni. Student jak książkę kupił to jeszcze na precla mu starczyło. Najlepiej szły z sezamem i pizzowe.

Ale wystarczyło zapalenie oskrzeli, pokomplikowało się, szpital. Raptem miesiąc mnie nie było a już wygryźli, usadowiły się tam te Żabczyńskie.

A tu? Jacyś smętni pojedynczy turyści, Święty Wojciech często zamknięty, czasem podejdą to nie kupią tylko pytają kiedy będzie otwarte albo jak się dostać do środka. Najbardziej mam nerwa jak kupią u Żabczyńskiej, a na ławkę pod moim Wojciechem przyjdą zjeść. W dodatku te przeciągi od Brackiej, raz dwa i na płuca mi się rzuci. Szkoda gadać, Kochana.

***

Mamo, nie chcę, znowu kościół, chodźmy tam dalej, jestem głodna. Mamo, boli mnie brzuszek, nie chcę! Mamo, kup mi chociaż obwarzanka!

Mamo widzisz tą panią? Jest taka ładna, podobna do mojej lalki, tej co mówi „Jestem grzeczna mamo” i „ Chcę spać”. Czego ona szuka, zobacz ma w ręku latarkę, schyliła się, ogląda schodki. Może chce coś ukraść? Chodźmy za nią wchodzi do tego małego kościoła.

Nie, już mnie nie boli. Szybciej!

***

Wydaje mi się taki mały, jak skarbonka po drugiej stronie Sukiennic, akurat, żeby się pod nim umówić, nie sposób się zgubić. Czasem nie mogę uwierzyć, że mieści jakieś ławki, sprzęty i ludzi. Dobrze, że przynajmniej Bóg nie zajmuje dużo miejsca.

Tak mnie drażni ten syndrom Auschwitz-Wieliczka, ograniczanie pobytów w Krakowie do tych dwóch miejsc, plus Wawel i Rynek po łebkach. Irytują meleksy i piętrowe autobusy z napisem „Cały Kraków w trzy godziny”. Tydzień temu z zapałem biegałam, ciągnąc sześcioletniego Maćka, po świątyniach Ołomuńca w Czechach. Katedra św. Wacława, kościół św. Maurycego, kościół św. Michała, kościół Marii Panny Śnieżnej… Tylko dlaczego jeszcze nie byłam z moimi dziećmi w kościele św. Wojciecha w Krakowie?