Moja Polska

Iwonka

            Wszedłem do Jamy Michalika i idąc przez kolejne sale szukałem wzrokiem znajomych. W pewnym momencie mój wzrok padł na siedzącą samotnie, elegancko ubraną kobietę. Znajoma twarz – usiłowałem przypomnieć sobie kim jest ta 35 – 40 letnia, nieco zbyt mocno umalowana dama. Nasze spojrzenia spotkały się i zobaczyłem charakterystyczny smutny uśmiech – wtedy poznałem ją – Iwonka.

 

            15 lat temu szedłem po ulicy Szpitalnej. Przede mną, w tym samym kierunku szła dziewczyna. Z opuszczoną głową stąpała drobnym, powolnym krokiem. Pomyślałem, że ma wspaniałe nogi – była w mini, na wysokich szpilkach. Poczułem mocny zapach „Allure”, zrównałem się z nią, spojrzeliśmy na siebie.

            - Dzień dobry, panie profesorze.

            Dopiero wtedy poznałem ją – Iwonka z II d, moja uczennica z liceum. Pod grubą warstwą makijażu patrzyły na mnie duże, bardzo piękne, brązowe oczy. Uśmiechnęła się smutno i i te pół dziecinne a pół kobiece oczy przybrały dziwny, proszący wyraz.

            - Dzień dobry. Dokąd to?

            - Przed siebie, gdzie nogi poniosą...

            - Idziesz tak bez celu?

            - Z celem. Mam nadzieję, że mnie ktos poderwie.

            -Wiesz, jesterś tak ubrana, że raczej przyciągniesz mężczyzn, niż swoich rówieśników.

            - Właśnie o to mi chodzi.

            Milczałem zaskoczony. Popatrzyła na mnie smutno.

            - Chcę przyciągnąć mężczyznę, nie chłopca. Mężczyznę, który weźmie mnie na noc do siebie, wszystko jedno, jakiego, tylko jeden warunek musi spełniać – musi mieć „chatę”.

            Przez chwilę brakło mi słów.

            - Jesteś prostytutką?

            - Nie. Prostytutka robi to za pieniądze a ja – wręcz przeciwnie, mogę nawet jemu zapłacić

            - Co ty mówisz, dziecko, o czym my rozmawiamy, masz 16 lat i mówisz to tak spokojnie, jakby nie było do swojego nauczyciela.

            _ Wyjaśnię to panu – możemy wstąpić gdzieś na kawę?

 

            Po chwili siedzieliśmy już w cafe barze Rio, pomyślałem, że najłatwiej mógłbym wytłumaczyć obecność w barze z moją uczennicą – po prostu spotkaliśmy się przypadkiem.

            - Dziwi się pan, dlaczego to robię, no cóż, muszę zacząć od początku. 10 lat temu, miałam wtedy 6 lat, ojciec zdecydował się na wyjazd do Stanów. Miał wrócić za rok. Nie wrócił. Pisał, że pracuje, dobre zarabia, dzwonił co drugi dzień, przysyłał setki dolarów, mama, jako księgowa zarabiała wtedy 30 dolarów miesięcznie po czarnorynkowym kursie. Kiedy miałam 8 lat na Pierwszą Komunię świętą dostałam komputer, jeden z pierwszych PC-tów w Krakowie, miałam najpiękniejszą sukienkę i byłam jedyną dziewczynką bez ojca czy innego wujka. Po dalszym roku mama dostała list, że ojciec nie wraca, że ma inną kobietę, że chce rozwodu i że będzie przesyłać pieniądze itp. Mama płakała całymi nocami, tuliła mnie i pamiętam jej mokrą koszulę. Piątą i szóstą klasę byliśmy w trójkę: mama, babcia – mama ojca – i ja. Cztery lata temu mama poznała pana Jarka, rok późnie oświadczyła, że jedzie do pracy do Wiednia, na pół roku – i jest tam do dziś. Wyszła za mąż, nie jestem jej już potrzebna. Nie mam rodzeństwa, zostałam z babcią, na pół głuchą, 79 lat. Od wyjazdu mamy nie mam kontaktu z babcią, ona nie słyszy, co ja mówię ani nie słucha, to już nie różnica pokolenia, to różnica dwu pokoleń! A ja jestem sama, tak okropnie sama, jak nie potrafi pan sobie wyobrazić! I ojciec i mama przysyłają pieniądze, choć dziś to już nie ta wartość, mam perfumy, stroje i pieniądze na samochód ale nie mam do kogo ust otworzyć, sama wybrałam liceum, dostałam się i skończyłam pierwszą klasę – jeszcze walczyłam ale mam dość, coraz więcej piję, coraz częściej myślę o samobójstwie. Szukam towarzystwa, serca, kogoś, kto mnie przytuli, choćby jeden raz, tej nocy...

            Nie umiałem dać jej mądrej rady. Rozstaliśmy się po zdawkowych pocieszeniach z mojej strony a ona nie pokazała się więcej w szkole, nawet nie zabrała dokumentów.

 

            Dziś siedzieliśmy znów razem. Ptrzyłem na nią, na tę bardzo atrakcyjną kobietę o wyglądzie czterdziestolatki, naprawdę 31 letnią.

            - Przestałaś chodzić do szkoły. Co było dalej?

            - Ot, zwykłe życie – kawiarnie, alkohol, mężczyźni. Później spotkałam Roberta, 15 lat starszego. Namówił mnie na ślub, na szczęście cywilny. Zebrałam się w sobie, zdałam maturę w wieczorówce. Byliśmy razem 7 lat, wyjechał do Kanady i tyle go widziałam. Trzy lata temu dostałam rozwód, dzieci nie mieliśmy. Znów jestem sama, może mądrzejsza o jedną prawdę: małżeństwo i wyjazd jednego z małżonków wykluczają się. Co dalej – nie wiem, powiem panu, jak się znów spotkamy za 15 lat.