Wykluczenie

Na chodniku, na wpół opierając się o ścianę leżał mężczyzna. Zamknięte oczy, twarz ściągnięta bólem.

- Czy coś się panu stało, jakoś panu pomóc? – zapytałam.

- Nic, nic – wychrypiał. I szepnął po chwili – boli!

- Zadzwonię po pogotowie – powiedziałam sięgając po telefon.

- Nie, nie, proszę nie. Każą mi zapłacić.

W tej chwili obok pojawił się gospodarz mojej kamienicy.

- Niech pani go zostawi, ja go znam, jemu nic nie jest.

- Ale mówi, że go boli – zaprotestowałam.

- No pewnie zgaga, rura go pali po wódce – roześmiał się ironicznie.

Dałam się odsunąć, potem do wieczora zastanawiałam się czy to była zgaga, czy może jednak zawał.

A potem zapomniałam.