Taka sobie rozmowa

Halo, halo! Coś cię marnie słychać, słaby zasięg w tym hotelu. Trudno. Ty mnie słyszysz?

...

Słyszysz, świetnie, bo mam tu mały kłopot.

Tak jak prosiłaś przyszłam do twojego narzeczonego po te dokumenty do śluby, które u niego zostawiłaś. Powiedz mi gdzie one są, bo ten twój taki jakiś milczący, nierozmowny.

...

Co? Czy jest w domu? W domu, w domu, a gdzie miałby być. Przecież umówiłam się z nim, że będzie czekać. No to jest.  Halo, halo!

...

Co? A, jak jest, to zapytać i powie? No, nie powie. Nie powie i już.

...

Dlaczego nie powie? Bo widzisz, jakby ci to delikatnie powiedzieć – nie powie, bo on jest trup.

...

Co nie rozumiesz? Jaki trup? No, trup jak trup. Zimny.

...

Nie, nie żartuję. Jestem poważna jak nieboszczyk.

Żeby on chociaż był taki zwyczajny trup. Żeby leżał sobie, jak to normalne trupy mają w zwyczaju, na wznak. Żeby rączki miał pobożnie złożone. Żeby oczka miał zamknięte i żeby uśmiechał się błogo. A on taki nieestetyczny. Leży powykręcany na dywanie, oczy wytrzeszcza, że zgroza. Łeb rozwalony. No i ta krew. Wszędzie krew. Na dywanie, na ścianach, na fotelu. Fotel doczyścisz, ale dywan zupełnie zniszczony. Szkoda.

...

Co mówisz? Że nie dotykać? No coś ty. Trupa nawet patykiem nie dotknę. Obrzydliwa jestem. Ale ten dywan – tragedia. Zaraz sprawdzę. Tak jak myślałam. Wełniany. Perski. Bardzo drogi. Już ja się na tym znam. Tej krwi nikt nie usunie. Zostaną plamy. A miałabyś do salonu. Taki piękny wzór. I te kolory. Żeby tego trupa diabli wzięli. Nie mógł tego zakrwawionego łba na podłodze trzymać? A on nie, na dywan się wepchał. Na taki dywan.

...

Nie wrzeszcz. Lekarza mam wzywać? Bez sensu. Jemu już nic nie pomoże. On już denat i kaput.

Oj tam, oj tam, nie histeryzuj. Mówię ci przecież, że utrupiony jest na trupa.

...

Na policję mam dzwonić?  Zgłupiałaś doszczętnie? Nie, nie zadzwonię. Żebym potem miała, jak ta głupia, na przesłuchania latać. Ty sobie będziesz spokojnie w tej Warszawce siedzieć, a ja po komisariatach mam się szlajać. Niedoczekanie. Czego beczysz. Życia mu nie przywrócisz. Właściwie to niech się przyjrzę. On wcale nie jest - ups – nie był taki przystojny jak mówiłaś. A to mieszkanie też jakieś takie małe, bez balkonu.

Ty się lepiej na tym kongresie rozejrzyj. Tam więcej facetów niż bab, może coś porządniejszego ci się napatoczy.

...

Nie przesadzaj, kochałaś, kochałaś. Było, ale się skończyło. Trzeba patrzeć w przyszłość. Tylko tego dywanu szkoda.

...

A po co masz przyjeżdżać. On i tak trup. Spokojnie się tam baw. A koniaczek to gdzie on trzyma? 

Gdzie? W lodówce? To może i dobrze, że on już trup. Koniak trzymać w lodówce. Profanacja. Za coś takiego sama bym go utrupiła.

...

Hej, co tak rzęzisz? Że co? Oddychać nie możesz? Nabierz powietrza i – wdech, wydech, wdech, wydech..... Lepiej? Serce? Halo, halo! Jesteś tam? Halo? Halo! Halo!

Co się dzieje? Żyjesz jeszcze? Halo! Halo! Nie wygłupiaj się. Odezwij się! Halo!

To przecież był tylko żart.