Wciąż się zachwycam i wciąż jestem.
Zachwyt to prawie mój stan permanentny.
Zachwycam się od świtu do wieczora. Zapachem porannej kawy, barwą głosu prezentera w radiu tokfm, stukotem obcasów na klatce schodowej, błękitem nieba, pomykającą jesienią…
Zachwycam się Filipem, Adasiem, Alicją, Emilią i jeszcze kilkoma innymi dziećmi.
Zachwycam się tym, co robią, co mówią, jak się bawią, jakie pytania zadają. W stan wysokiego zachwytu wprawiło mnie pytanie: „Babciu, czy wiatr ma uszy?”.
Wciąż czekam na nowe zachwyty… liściem, ptakiem, człowiekiem…