Drukarz śpi w Willi Decjusza

Od 30 lat pracuję w zakładach graficznych. Obsługuję komputerowo maszynę drukarską offsetową, czterokolorówkę. Pracuję na 3 zmiany. Najlepsza jest ta od 7 do15, potem całe popołudnie mam dla siebie.

Lubię majstrować przy samochodzie, mogę skosić łąkę, obejrzeć coś w telewizji, pogadać z wnuczkami. Mam 2 wnuczki. Troje dzieci. Jedną żonę. Przeszła na emeryturę, robi różańce i sprzedaje na Allegro. Wydaje mi się, że jednak nie jest aniołem. Często krzyczy, krytykuje i ma pretensje. Nie jest kobietą do tańca i do różańca.

W pracy drukuję ciekawe książki. Muszą być idealnie wydrukowane, zwłaszcza albumy. Jak są jakieś wady, plamy, zgięcia kartek, trzeba druk powtórzyć.

Przy maszynie pracuje pomocnik. Podaje papier. Jest to młoda kobieta. Ładna. Miła. Chyba się we mnie kocha. Często się do mnie uśmiecha. Lubi rozmawiać, opowiadać o sobie. Chyba muszę zaprosić ją na kawę.

Niedawno zadzwonili do mnie znajomi, żebym przyjechał do Krakowa. Odwiedzam ich czasami. Wyjazd na weekend z domu, z małej miejscowości pozwala odpocząć od codzienności na 3 zmiany, od Allegro, od internetu. Bardzo lubię zwiedzać Wawel, Sukiennice, spacerować wokół Rynku. Jest bardzo atrakcyjny, światowy, dużo się tu dzieje. Chodzimy zawsze na obiad do Willi Decjusza, jak szaleć to szaleć. Piękne miejsce, dobra restauracja, wygodne fotele, znakomite wino. Tym razem trochę to dziwne, że po obiedzie kawę do stolika przynosi moja koleżanka z pracy, głaszcze mnie, szepcze coś do ucha, całuje...
Znajomi trochę za głośno pytają: CHCESZ SOBIE JESZCZE PODRZEMAC? Chcemy już iść, wstawaj. Wstawaj.