Rupek – egzystencja bez napędu. Życie bez Dępana

Pamiętam ciepłą wodę w jeziorze, wygrzany piasek, przyjemny chłód w cieniu krzaków, ciszę i spokój. Zawsze byliśmy razem. Ja i mój Dępan. Chroniłem go przed słońcem na lądzie, przed okaleczeniem gdy pływając zderzaliśmy się z kuzynami. Nawet zapuściłem wyrostek tylny, żeby bardziej chronić jego ogonek!

Potem coraz częściej nad jeziorem pojawiały się jakieś stworzenia, które nazywały samych siebie LUDZMI. Zostawiali na piasku jakieś dziwne rzeczy, które nam przeszkadzały w spokojnych wieczornych spacerach. Już w ogóle nie chciało nam się z wody wychodzić. Chowaliśmy się w głębinach jeziora żeby nie słyszeć okropnych hałasów jakie wydawali. Ale i tam potrafili nas znaleźć. Wyciągali nas z wody, odwracali do góry brzuchami. Podobało im się jak machamy łapkami nie mogąc znaleźć żadnej podpory. Dla nich to było śmieszne, dla nas okropne. Pewnego razu złapali i zabrali Rupkę, wybranką mojego serca. Wołała nas, ale nie mogliśmy jej pomóc.

Zostaliśmy sami z Dępanem. Żeby nie podzielić losu mojej Rupki chowaliśmy się po krzakach, ale tam czyhały na nas psy dingo.

Mijały lata i mój Dępan coraz częściej mówił o zielonych, niebiańskich pastwiskach i jeziorach. Opowiadał jak fajnie tam będzie. Już nie będzie ludzi, nie będzie psów dingo, a jak będą to będą żyły z nami w przyjaźni.

Aż nadszedł ten dzień. Dępan odszedł.

Tylko dlaczego zawsze jak mówił o zielonych pastwiskach to nigdy nie wspomniał, że wybiera się tam sam?! I dlaczego musiał odejść akurat wtedy gdy byliśmy na środku plaży?!

A jeżeli już chciał odejść sam, beze mnie, to dlaczego nie zaniósł mnie w krzaki gdzie mógłbym sobie leżeć niezauważony do końca świata? Dlaczego nie pamiętał, że bez niego, bez mojego Dępana, zostanę na zawsze w tym samym miejscu? Na środku plaży!

I tak sobie leżeliśmy aż mój Dępan zamienił się w nicość. Było mi lekko, tylko co z tego! Nie mogłem się schować przed palącymi promieniami słońca. Nie mogłem zaznać ochłody w wodach naszego jeziora.

Pewnego dnia mały ludź wygrzebał mnie z pisaku. Pokazał tym większym ludziom. Owinęli mnie czymś i wrzucili do jakiegoś worka. Było ciasno, ciemno i zimno. Słyszałem tylko jednostajne buczenie. Kiedy mnie wyjęli byłem w jakimś dziwnym, nieprzytulnym miejscu. Widziałem idealnie płaskie, niskie niebo, nie było krzaków ani drzew tylko jakieś kanciaste obiekty.

Plaża na której mnie położyli jest wysoko, jest twarda, nie ma na niej ziarenek piasku. Czasem biorą mnie z tej plaży, dotykają, podają innym. Jeżeli przez przypadek upadnę oglądają czy jestem cały. Myślałby kto, że się przejmą gdybym się rozleciał na kawałeczki!

Jestem szczęśliwy gdy wreszcie odłożą mnie z powrotem na moją nową plażę. Najbardziej lubię, jak zapalają słońce. Nazywają to lampą. Wtedy czuję się jak przed laty na mojej wyspie.

I mogę sobie spokojnie tęsknić za tym egoistą Dępanem.