Co bym sobie powiedziała, kiedy byłam młoda?

Byłam po maturze i wchodziłam w pewien etap swojego życia, w dorosłość. Byłam wychowywana w cieniu stereotypu roli kobiety przez swoją despotyczną matkę, ojciec nie wtrącał się, bo też był jej wpływem i wolał nie wchodzić w drogę. Dziewczyna powinna być skromna, nie biegać za chłopakami, nie chodzić wieczorami, wiedziała co jest dla mnie dobre, a co złe. Ostatnie słowo zawsze należało do niej… Grzech, wstyd trzęsła jej się broda jak żółtko w jajku. Boże, jaką ja miałam ochotę uciec od tego i dzisiaj powiedziałabym sobie „dosyć”, „weź najpotrzebniejsze rzeczy i zacznij żyć na własny rachunek”, „nie pozbywaj się przeszłości, ale nie patrz za siebie, tylko idź przed siebie”. Ach, gdyby tak można wsiąść w wehikuł czasu i zmienić swój los.