Królik po berlińsku

„O jakże są nieszczelne granice ludzkich państw...” (W. Szymborska: „Psalm”). To odwieczne zmartwienie „Ojców narodu”, władców totalitarnych, ograniczających ludzką wolność w dążeniu do utopijnego „raju ” i stworzenia „nowego człowieka”.

W XX wieku najpełniejszą ilustracją tego stał się mur berliński. A jego historię z perspektywy tytułowego królika opowiada film Bartosza Konopki.

Aby odizolować „zmierzające ku świetlanej przyszłości komunizmu” społeczeństwo NRD od wpływu „skażonego, zgniłego Zachodu”, sprawujący władzę sekretarz KC partii Walter Ulbricht    i przewodniczący Rady Państwa – Erich Honecker decydują o oddzieleniu granicą Berlina Wschodniego od zachodniej części miasta. Stąd najpierw dwa rzędy zasieków, drut kolczasty, a potem – betonowe mury, wieże strażnicze, uzbrojeni żołnierze z wytresowanymi odpowiednio psami. Nawet szpary w murze zostały zacementowane, by nic się nie przedostało ze „skażonego” świata. I tak w centrum Europy powstała wyspa - Utopia.

Króliki żyjące tu, dawniej na łące, teraz -w zamkniętej strefie między murami, najpierw w swojej króliczej naiwności uznały, że ktoś troszczy się o ich bezpieczeństwo. Ludzie ku ich zdziwieniu uciekali narażając życie.

Ale i króliki w końcu zatęskniły za innymi zapachami, inną trawą, przestrzenią i zaczęły kopać norki pod murami. I do nich też zaczęto strzelać.

I stało się, jak w ”Utopii” Szymborskiej : „widoczne po brzegach drobne ślady stóp bez wyjątku zwrócone są (…) jak gdyby tylko odchodzono stąd”.

A potem widzimy w filmie radość burzenia Muru i powrót wolności. Niesie ona i dla ludzi, i dla królików szanse, na nowe, pełniejsze życie, choć nie wolne od zagrożeń.