Co mnie rozbawiło?

To mnie ostatnio ubawiło…

Tydzień temu z trudem dotarłam do odległej przychodni specjalistycznej na ul. Rozrywka. Byłam tu pierwszy raz. W poczekalni nasłuchałam się opinii o przyjmującym lekarzu – że mruk, nie patrzy nawet na pacjenta, ucina długie wywody, ale też –  że stawia trafne diagnozy,  jest dobrym fachowcem.     

Kiedy weszłam do gabinetu, faktycznie naburmuszony ledwie na mnie spojrzał, na moje  „dzień dobry” mruknął coś pod nosem i zaczął studiować podane mu wyniki badań. Potem zapytał mnie o choroby, które  aktualnie leczę. Wymieniłam kilka, po czym zaryzykowałam żart i powiedziałam, że więcej grzechów, czyli chorób nie pamiętam. Na to lekarz, rzekomy mruk, popatrzył na mnie, uśmiechnął się i dokończył: „I nie za wszystkie żałuję”.