Kochana, dorosła wnuczko!

Mam napisać list – testament do młodego pokolenia? Szaleństwo! Przy tempie zmian obyczajowych i nie tylko, człowiek o dwa pokolenia starszy, przekazując wnukom to, czego nauczyło go życie, stawia sobie pytanie o skutek, jaki może osiągnąć tym sposobem. Wątpliwy. Dawniej, gdy czas płynął wolniej a i odległości pokonywało się z trudem, słowny przekaz indywidualnego doświadczenia wystarczał. Bardziej chodziło wtedy o lokalne trwanie, mniej o objęcie poznaniem spraw całego świata. Był on wszak tak daleki i dostępny tylko wybranym; tym głównie, którzy wędrowali: kupcom, żeglarzom, wojownikom oraz zawsze - wędrującym myślą, filozofom no i artystom. Wybacz banalność tych uogólnień.

Dziś jest inaczej. Żyje się szybciej i każde pokolenie żyje inaczej. Wystarczy wyłączyć się na kilka tylko lat lub zamknąć w kokonie codziennego zabiegania, by tracić ciągłość, a zatem i sens przekazywania osobistego, wąskiego doświadczenia życiowego. Słowem, wielu rodziców, a co dopiero dziadków żyje dzisiaj w różnych niż dzieci, nieprzystających do siebie światach. Tak było zawsze, ale dzielące ich różnice nie były tak wielkie jak obecnie.

By nie odstawać, uczę się chętnie od was lub przynajmniej ode mnie  młodszych, gdyż inaczej byłabym z wami na antypodach. Z żywości moich kontaktów z młodymi wynika, że chyba tak bardzo nie odstaję. Jak mi się to udaje? Dzięki poczuciu humoru, jest ono niezawodnym łącznikiem. Mieć do siebie i wagi własnego doświadczenia dystans, ale nie pozbawiony też poczucia własnej wartości - to nie sprzeczność, a koło ratunkowe chroniące przed utratą godności i popadnięciem w śmieszność!

Aż strach bierze, by nie zacząć dąć w jakąś fałszywą nutkę, ale… „Babciu, spoko” - twoje powiedzonko. Dziękuję. Czego uczę się od młodych? Chyba przede wszystkim techniki, posługiwania się nowymi mediami. Skraca to czas na poznawanie zmieniającego się tak szybko świata i przyspiesza komunikację między ludźmi; daje poczucie bezpieczeństwa, choć czasem jest pułapką, „Kto zbyt wiele obejmuje, ten za słabo ściska” - tak powtarzano mnie, nie tylko w młodości. Przekazuję ci to zadanie także jako własne, cenne doświadczenie. Bowiem potrzeba selekcji informacji rośnie, coraz bardziej zalewają nas różne śmieci; bardziej przekonania niepoparte faktami, plotki i wyobrażenia - w miejsce twardych danych, do tego do mistrzostwa doprowadzone techniki manipulacji ludźmi, ich emocjami zwłaszcza. Jak widzimy świat w tych warunkach, zależy w dużym stopniu od tego, czy jesteśmy pesymistami czy optymistami. Jestem upartą optymistką i to zostawiam ci nie tylko w genach, ale głównie w postawie życiowej. Zechcesz, możesz korzystać, bo niewiele więcej mogę zapisać ci w testamencie. No może jeszcze: „Kochaj drugiego jak siebie samego”. Tu z naciskiem na „kochaj siebie, ale nie bądź w sobie zakochana”. Wiem, że rozumiesz o co chodzi.

Świat obecny jest pełen złych i dobrych emocji. Czy oznacza to sugestię, by się ich wyzbyć? Powiedziałaś kiedyś: „Babciu, wkurzyła mnie koleżanka, powiedziała, że jak nie mam dobrej pozycji w życiu, to nie mogę należeć do ich grupy”. Zabolało mocno. Pamiętaj jednaj, dobrze gdy reakcja na takie dictum jest wolniejsza niż ta próba szufladkowania. Lepiej, gdy jest rozważna, poprzedzona refleksją, próbą zrozumienia, co naprawdę miała na myśli ta koleżanka. Może warto pomyśleć w tej sytuacji, czy rzeczywiście jesteś gorsza? A może masz coś własnego, innego od osób z tej grupy, coś co zdobyłaś sama, bez pomocy? To co oni mają może zawdzięczają tylko np. przynależności rodziców do klanu zawodowego, odziedziczeniu? Może po dziadkach: majątku, znanego nazwiska? Czy tamto zdanie nie odsłania raczej ich nieznanych ci słabości?

Ty przede wszystkim waż słowa. Mogę też powiedzieć: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.  Niestety, teraz dokoła bardzo lekko wypowiada się różne sądy o ludziach, ocenia, plotkuje, namiętnie uprawia pseudopolitykę. Tym bardziej znać siłę słowa, to rzecz ważna, bo mogą – nawet bez intencji mówiącego, krzywdę wyrządzać. Słowem, odebrać godność innemu łatwo, dla tego właśnie poszanowanie jej powinno pozostać kanonem w każdej epoce i miejscu. Mały czy duży, swój czy obcy, bogaty czy bezdomny, wyznający tak samo Boga, czy w innej kulturze robiący to inaczej, zawsze to człowiek, który czuje, tworzy, poszukuje, pada, podnosi się, trwa.

Moja kochana, monolog to nie najlepszy sposób porozumiewania, może wyjść tak: „babcia swoje, a wnuczka swoje”. Zamiast pisać testament przemyśleń na drogę młodszego pokolenia, lepiej będzie, gdy przejdziemy na dialog. Ty przede wszystkim pytaj. Często postawienie pytania, to połowa rozwiązania problemu, jest też drogą do zrozumienia; ale jest trudniejsze niż odpowiedź na „nie”. Podzielmy role, ty – z młodości siłą, weźmiesz tę trudniejszą, a ja postaram się grzebać w poskręcanych wiekiem i doświadczeniem zwojach mózgu, by szukać satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie obiecuję, że sprostam zadaniu, ale jak mnie znasz do końca będę się starała. W konsekwencji siła.