Pieniądze

W ósmej klasie dostałam dwóję z łaciny, bo pan profesor Felke nie wierzył, że nie ściągam. Gdy odpowiadałam z pamięci, patrząc mu w oczy, łapał się za głowę i protestował, że nie ma na czole napisanego tego o czym mówię.

W podobnej sytuacji była córka sąsiadów. Chodziła jednak do innej szkoły. Rada rodziców postanowił, że będziemy się razem przygotowywać do poprawki. Ja automatycznie zostałam nauczycielką, Naśka posłuszną uczennicą.

Swój egzamin zdałam śpiewająco. Byłam ostatnią w rzędzie pytanych i odpowiedziałam na wszystkie pytania „spadkowe” po siedmiu poprzedniczkach. Profesor z uśmiechem oznajmił, że chętnie postawił by mi piątkę, ale regulaminowo musi wpisać trójkę.

Naśka też zdała egzamin. Jesienią jej rodzice obdarowali mnie kopiatą taczką warzyw, które starczyły rodzinie na całą zimę oraz półtora litrowym garnkiem smalcu. Ten relikt chlubnej czy niechlubnej przeszłości. Kto to oceni? Włóczę ze sobą i mam, nieużywany, do dzisiaj.

Nigdy nie byłam tak dumna jak z tego pierwszego w życiu zarobku. Chyba, że z obecnego mieszkanka, na które zrobiłam na emeryturze, harując po 10-12 godzin, głównie w weekendy i poniedziałki, w trzech różnych uczelniach wyższych.